piątek, 19 grudnia 2014

powrót córy marnotrawnej

Nie chciałam tego opisywać. Nie chciałam myśleć co czuje. Nie chciałam czuć niczego.
Ale czułam.
Upadek.
Kolejne dni jedzenia.
Kolejne wymioty.
Ból brzucha, duszy.
Bolało wszystko.
Łzy, które wypływały mi z oczu. Przełyk, gardło.
Nienawidzę tego.
Jestem idiotką.


Słucham tego codziennie.


You're flying low with a high velocity

Lecisz nisko z wysoką prędkością


Now I know you've been seeing red
Don't put a pistol to your head
sometimes your answer's heaven sent
Your way is so damn permanent


Teraz wiem, że tracisz panowanie nad sobą
Nie przykładaj sobie pistoletu do głowy
Czasami odpowiedź ześle ci niebo
Twoja droga jest ci tak cholernie przeznaczona


Moja dusza została rozebrana na czynniki pierwsze. Wszystkie spalono.
Nikt tego nie widzi. Wychodzę z domu, by mama się nie martwiła. Czasem chodzę nawet do klubów. Z przyjaciółmi. Nienawidzę tego, ale nie chcę być sama. Mam dość podejrzliwych spojrzeń.
Czasem nie daję rady utrzymać maski normalności.
Zamykam się w pokoju, gdzie napycham się do granic możliwości, później idę do łazienki...
Przytyłam 3 kg. Dziwne, że tylko tyle.

Ale nie zamierzam się poddawać.
Chcę spełnić marzenia.

Postanowiłam sobie, że od dziś będzie inaczej. Lepiej.


2 komentarze:

  1. ajjj Mała, ja też mam do tej pory dni, kiedy zjem tyle, że ciężko mi to nawet podzielić na jakieś normalne posiłki i z łzami w oczach biegnę do łazienki, siadam przy kiblu i zaczynam pchać sobie palce do gardła... Nie chcę tego i w ostatnim momencie się powstrzymuje, bo bardzo się boję wracać do czegoś czego nie robiłam już ponad pół roku, ale ta chęć, potrzeba często wciąż się pojawia. Sama nie wiem czy to kiedykolwiek bezpowrotnie minie. Miałam czas, kiedy o tym nie myślałąm tylko wtedy, kiedy byłam zabiegana i miałam dużo ludzi wokół siebie. Tak. Dlatego jak najbardziej popieram to, żebyś jednak wychodziła, nawet jak na to do końca nie masz ochoty. :) Ja zrobiłam ten błąd że od kilku miesięcy siedzę w domu i widzę, że to nie wpływa na mnie dobrze, ostatnio jestem w pieprzonej depresji. I pogłębia ją fakt, że nawet nie mam nikogo kto by zauważył że coś ze mną nie tak - rodzice już się przyzwyczaili do tego że jestem świrnięta i ignorują moje zamykanie się, a znajomi... Cóż, mam znajomych, których nie obchodzi nic poza własnym nosem. Nawet nie zauważają mojej nieobecności. Nawet się nie odezwą słowem. Czasem mam wrażenie że mogłabymm umrzeć tu i teraz, a nikt by nawet tego nie zauważył...
    dlatego ważne jest, żeby całkiem jednak nie zaniedbywać znajomości. dopóki chodzisz do szkoły jest o to łatwiej. ludzie się na prawdę przydają. powinnaś też znaleźć sobie jakieś zajęcie, hobby, zapisz się na jogę albo jakiś ciekawy kurs, warsztaty... im więcej się robi i myśli o innych rzeczach tym mniej ciągnie do lodówki. życie to ciągła walka, ale dopóki masz w sobie nadzieję i zapał, dopóki wciąż się podnosisz - masz szansę ją wygrać.

    Buziaki Malutka, trzymaj się ciepło. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak strasznie mi przykro. Musi Ci być bardzo ciężko. Przecież wiem, co obecnie czujesz, co Tobą targa, jak dusza boli, nie tylko ciało.
    Przypomnij sobie ten czas, kiedy TO nie miało nad Tobą kontroli. Cudownie było, prawda? Teraz staraj się do niego wrócić. Powoli, małymi kroczkami. Wierzę, że będzie lepiej. Ten zły czas w końcu minie. Musisz tylko przestać wymiotować, bo to najgorsze zło. I najgorsze, co teraz możesz zrobić to poddać się. Nie bądź słaba, bądź silna. Na moment się zapomniałaś, ale co z tego? Równie dobrze możesz powstać ze zdwojoną siłą. Jutro jest nowy dzień - wykorzystaj go jak najlepiej. Staraj się jedynie utrzymać kontrolę. Wiem, że to wszystko jest trudne, ale wierzę, że Ci się uda. Jestem z Tobą. Trzymaj się tam ciepło.

    OdpowiedzUsuń